W związku z dniem blogera, postanowiłam podzielić się z wami historią, jak to się zaczęło, że piszę od stycznia 2011 roku. Oczywiście to nie mogła być prosta historia, musi być zakręcona jak ja.
Każdy na początku podobnych notek piszę, że zawsze chciał bloga, ale brakło mu systematyczności. Ze mną nie było inaczej. Zwykle jak szybko zakładałam bloga tak porzucałam. Tylko raz dłużej byłam wierna blogowi(+/- miesiąc), który dotyczył mojego ulubionego serialu. Teraz nawet nie pamiętam jaki miał adres.
Później jesienią 2010 roku trafiłam z pewnego portalu na blog szatniarki (tfu tfu) szafiarki, który bardzo mi się spodobał i do dziś co pewien czas tam zaglądam. Później jak po nitce do kłębka znalazłam kilka ciekawych blogów, które zaczęłam regularnie przeglądać. W końcu sama zapragnęłam mieć takiego bloga ze stylizacjami, zakupami i innymi rzeczami, które można byłoby określić jako lifestyle. Niestety znowu mój zapał nieco opadł. Publikowałam od połowy stycznia 2011 roku przez mniej więcej miesiąc.
Nie porzuciłam jednak innych blogów, w pewnym momencie trafiłam na kosmetycznego bloga, który ujął mnie dobrymi zdjęciami, fajnymi wpisami i recenzjami. Spodobało mi się opisywanie kosmetyków, które używam. Wtedy też bardzo popularna była marka Essence i w jej poszukiwaniu trafiłam na portal wizaż. Tam w podpisach znalazłam kolejne blogi kosmetyczne i zaczęłam je codziennie czytać.
W końcu postanowiłam, że ja też chcę o tym pisać. Od zawsze uwielbiałam kosmetyki. Pamiętam moją pierwszą kolekcje zgromadzoną dzięki gazetom. Później sukcesywnie wymienianą na odpowiedniki z drogerii. Bardzo lubiłam przeglądać, oglądać kosmetyki w drogerii, ale też różne nowości w gazetach i internecie. Co raz częściej gadałam o tych sprawach i podejrzewam, że zaczęło to być męczące. Wtedy pojawił się pomysł wrócenia do blogowania, ale przy okazji zmienienia profilu.
Nowy profil bloga, to też nowy adres. Teraz już nie pamiętam jaki był wcześniej. W końcu znalazłam to o czym mi się dobrze piszę i nie kończą się tematy. Pisałam w miarę regularnie, ale niestety nie umiałam się rozpisać. Również moje zdjęcia wołały o pomstę do nieba. Pierwsze komentarze i obserwatorzy pojawili się bardzo późno po założeniu bloga. Z perspektywy czasu widzę, że było mi to potrzebne. Musiałam mieć czas aby się rozpisać, znaleźć swój styl. Nauczyło mnie to też cierpliwości i wytrwałości. Zupełnie nie żałuję tamtego czasu.
Od tamtych chwil już dużo wody upłynęło. Przez blogosferę przepłynęło sporo fajnych akcji, ale też niestety afer, od których staram się trzymać z daleka. Czasami śmiać mi się chcę, jak niektórzy biją się o błyszczyk za 2,50 zł, bo za darmo. Wiem, że nadal nie jest idealnie. Moje zdjęcia mogłyby być o wiele lepsze, ale wychodzę z założeniu, żeby były ostre i dobrze było na nich widać szczegóły.
Dzięki blogowaniu mogłam poznać sporo fajnych kosmetyków, ale też osób i mam nadzieję, że nie były to jednorazowe spotkania. Wzięłam udział w akcji HexxBox, dzięki której mogłam przetestować kosmetyki, których pewnie nie kupiłabym sama. Dotychczas nie miałam żadnej współpracy z prawdziwego zdarzenia, ale nie zabiegam o to. Łudzę się, że to firma pierwsza mnie doceni i napiszę do mnie. Sama mogę zdradzić, że nie napisałam żadnego mejla z prośbą o współpracę. Oczywiście pomijam takie akcje, jak z Wibo.
W czasie, kiedy prowadziłam i nadal prowadzę bloga stałam się pełnoletnia, zdałam prawo jazdy, maturę, a teraz mam nadzieję, że będzie odskocznią od spraw studenckich.
Trochę się rozpisałam, ale od dłuższego czasu chciałam coś takiego napisać. Myślę, że dzisiejszy dzień jest idealny ku temu.
Jak było z Wami? Co skłoniło was do kliknięcia ikony załóż bloga?
Na koniec ciśnie mi się na klawiaturę tytuł bardzo "ambitnego" programu nadawanego przez Polsat: "Nieprawdopodobne, a jednak".
Naomi